Było mi jakoś dziwnie twardo niżeli na materacu, nagle poczułam, że ktoś (jak się domyślałam Harry) zaczął przesuwać rękami po moich plecach.
- Jak się spało, śliczna? - szepnął mi do ucha. Delikatnie podniosłam głowę i rozejrzałam się dookoła. Leżałam na Harrym, tak dosłownie na nim leżałam, tak jakby był wygodnym materacem.
- Przepraszam Hazza, już z Ciebie schodzę - mruknęłam i chciałam obrócić się w lewo, tak aby z powrotem znaleźć się na łóżku.
- Nie kłopocz się, tak wygodnie - powiedział nie puszczając mnie z uścisku. Przykrył mnie kołdrą i ułożył swoją brodę na moich włosach. Bałam się, że ktoś otworzy drzwi i ujrzy nas w tej dwuznacznej pozycji. Wtuliłam się w tors Harolda, czułam się bezpiecznie. Wdychałam cudowny zapach jego skóry... To nie były perfum, tak pachniał on.. tak pachniała miłość. Mruknęłam z zadowolenia.
- Aż tak Ci tu wygodnie? - szepnął mi Harry na ucho.
- Nie denerwuj mnie, Styles - wybąkałam. Zaśmiał się, jego śmiech był uroczy.
- April.. może wytłumaczysz mi dlaczego tak bardzo mnie nie lubisz i zawsze zwracasz się do mnie po nazwisku?
- Już o tym rozmawialiśmy, lubię Cię.
- Nie okłamuj mnie, widzę to.
- No właśnie chodzi o to... - zawahałam się. Czy powinnam mu powiedzieć, że go kocham? Pierwszy raz użyłam tego słowa odnośnie niego. Ale taka była prawda, bezgranicznie pokochałam Harrego Styles'a.
- Tak? - zachęcił mnie.
- Chodzi o to, że Cię lubię. Aż za bardzo... - mruknęłam.
- To w takim razie czemu jesteś tak wrogo nastawiona? - Hazza delikatnie wplótł swoją rękę w moją.
- Bo się boję Harry...
- Czego?
- Znamy się zaledwie kilka dni, a już tak bardzo.. no... polubiłam Cię, jeżeli można to tak nazwać...
- April, przez te kilka dni Cię poznałem. Kichasz, kiedy patrzysz w słońce, chowasz się przed pająkami, codziennie pachniesz innymi perfumami, nie jesz pomidorów, śpiewasz pod nosem, kochasz dzieci i książki - Hazza obrócił nas tak, że to teraz ja byłam pod nim - masz uczulenie na pyłki, czasem pijesz, nie palisz, masz w sobie dużo dziecka i niespełnione marzenia. Znam Cię, April - ściszył głos - Boisz się kochać... - zakończył. Znał mnie zaledwie cztery dni... Wiedział już o mnie prawie wszystko, rozgryzł mnie tak, jak nie potrafiła nawet moja mama, która przecież znała mnie od urodzenia.
- Tak, masz rację. Boję się... najzwyczajniej się boję.
- Nie masz czego - powiedział i zaczął delikatnie muskać swoimi ustami moją żuchwę.
- Nie powinniśmy... - szepnęłam.
- Dlaczego nie? - zapytał wpatrując się we mnie swoimi zielonymi oczami.
- Ledwie się znamy...
- A właśnie, że nie. Mylisz się, April. Aby dobrze poznać człowieka wystarczy spać z nim jedną noc w tym samym łóżku - pocałował mnie w nos - Zaufaj mi...
- Harry, jak mogę Ci zaufać skoro ledwie Cię znam? - powtórzyłam.
- Ryzyk fizyk - odpowiedział i złożył pocałunek na mojej szyi po czym opadł na łóżko - zaczęłaś używać mojego imienia - dodał uradowany.
- Oh, cicho siedź, Styles - zaczął się śmiać.
- Zrobisz coś dla mnie? - zapytał spoglądając mi w oczy.
- A co takiego? - odwróciłam się na brzuch tak, że nasze twarze były teraz niebezpiecznie blisko.
- Daj mi szansę...
- Jedną - odpowiedziałam - Drugiej nie będzie. To to samo co z zapałką, nie zapalisz jej po raz drugi.
- Dziękuję - powiedział i zaczął delikatnie muskać swoimi ustami moje przedramię - Co powiesz na śniadanie?
- Ja zawsze chętnie - zaśmiałam się. Harry złapał mnie na ręce i niósł na dół jak dzidziusia.
- Puść mnie, Styles! - krzyczałam. Postawił mnie na ziemię i przywarł do ściany, sam opierając się o nią rękami.
- Widzę, że to Ci nigdy nie przejdzie - zamruczał mi do ucha.
- Po prostu lubię Twoje nazwisko - powiedziałam i zarzuciłam mu ręce na szyję. Oparł swoje czoło o moje.
- Kocham Cię - szepnął. To były najpiękniejsze słowa jakie kiedykolwiek usłyszałam. Pocałowałam go delikatnie w usta. Za nami usłyszałam gwizdy.
- Dajcie spokój, idioci - mruknęłam w stronę rozbawionej czwórki.
- Wiedziałem, że do tego dojdzie - rzucił Louis i opadł na kanapę w salonie.
- Coście majstrowali w nocy? - zwrócił się do nas Zayn - w razie czego chcę być ojcem chrzestnym - podszedł do mnie i dotknął mojego brzucha.
- Spadaj, głupku - walnęłam go z łokcia w brzuch i zaczęłam się śmiać, Hazza dołączył do mnie.
Byłam szczęśliwa. Tak po prostu, bezgranicznie szczęśliwa.
------------------------------------

Jakie oczy, omomomom. *.*
No wiem, wiem. To głupie, że od razu po kilku dniach są tak zakochani, ale no... musiałam! :D Nie mogłam się doczekać, aż będą razem. ^^ Mam ostatnio wenę, wiecie? To dobrze.. chyba? :3 Ciągle coś dodaję. Natchnie mnie coś o 2:00 w nocy i proszę... kolejny rozdział.
Do zobaczenia, kochani!
suuuuuuuuppppppppeeeeeeeeerrrrrrrr....piszesz ! czekam na dalszy ciąg :):):):):):):D
OdpowiedzUsuńUwieeeeeeeeeeeeeeeelbiam < 3
OdpowiedzUsuńjakie fajne opowiadanko... zaczynam śledzić i czekam na następny rozdział :D
OdpowiedzUsuńah, urocze :D lubię to :x xoxox
OdpowiedzUsuńBłagam o następny rozdział !!! JESTES WIELKA ! Prosze niech Harry jej nigdy nie zdradzi. ! Bo jak ktoś w opowiadaniu kogoś zdradza, zachodzi w ciąże, umiera To ja już dalej go nie czytam. A to chciałabym czytaćć dalejjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj <3
OdpowiedzUsuń